Loading

Recenzja “Ciemniejszej strony Greya”. Jeszcze bogatszy miliarder i jeszcze bardziej pruderyjna dziewczyna znowu razem na przekór przeciwnościom. I logice. Zapiski z masochistycznego seansu. Bez przyjemności, z dużą dozą cierpienia.

*tekst zawiera spojlery*

***

Luty 2015. Przebywam w Brukseli i gdy słyszę “Pięćdziesiąt twarzy Greya”, uśmiecham się tylko. Tu Christian Grey mnie nie dopadnie. Rozkoszuję się spokojną niedzielą. Wolne popołudnie zamierzam przeznaczyć na pisanie długiego listu do mojej drugiej połówki. Wtem! Dzwonek do drzwi. To moja znajoma, skądinąd bardzo miła i pomocna. Wraz z paroma dziewczętami miały w kinie zbiorową rezerwację na “50 twarzy Greya”. Jedna z nich w ostatniej chwili wycofała się. Teraz rezerwacja może przepaść i tylko ja mogę je uratować, dołączając bezpłatnie do grupy…

Luty 2017. Od kilku miesięcy razem z Konradem prowadzę bloga filmowego. Wszystko idzie dobrze, dopóki nie okazuje się, że okolice premiery kontynuacji Greya przypadają na czas mojej blogowej warty. Jak na złość, w lubelskich Cinema City nie grają nowego Dolana (na to, że CC w Lublinie ominęło wiele wartościowych filmów, skarżyłam się tutaj), do tego nie widziałam części pierwszej “Johna Wicka”, więc nie mam czym się wymówić od seansu. Argumenty kończą się na tym, że skoro on był na “Smoleńsku”, to i ja mogę się poświęcić, zwłaszcza, że oglądałam pierwszą część. “Jak nie będzie recenzji Greya to zmieniam hasło do bloga” – rzuca na odchodnym…

***

Jak widać, Christian Grey jest mi pisany. I chociaż bardzo mi nie w smak takie przeznaczenie, pofatygowałam się do kina i pozwoliłam, by jeszcze dłuższy niż zwykle blok reklamowy i zwiastuny jeszcze bardziej blockbusterowatych blockbusterów niż zwykle wprowadziły mnie w klimat tej grzesznej produkcji. Nie zawiodłam się. Oto lista grzechów “Ciemniejszej strony Greya”:

  1. Nieumiarkowanie w stopniowaniu

Zgodnie z obietnicami, zawartymi choćby w tytule, w drugiej części ekranizacji erotycznej prozy E.L. James wszystko miało być trochę “bardziej”. Pomna doświadczeń wyniesionych z seansu “50 twarzy Greya” czułam się zatem ostrzeżona, że główna bohaterka będzie jeszcze bardziej zahukana i bardziej irytująca, Grey jeszcze bardziej mdły, dialogi jeszcze bardziej miałkie, a akcja jeszcze bardziej ślamazarna. Ale mimo wszystko nie spodziewałam się, że w filmie gatunkowo aspirującym do erotyku będzie jeszcze mniej scen łóżkowych niż do tej pory…

Ciemniejsza strona Greya - Para na film - recenzja

  1. Perwersja po amerykańsku

W USA “Ciemniejsza strona Greya” uzyskała kategorię R, co wiele mówi o osławionej amerykańskiej mentalności, zgodnie z którą toleruje się większość form przemocy i okrucieństwa, a rozdziera się szaty przy co odważniejszych scenach erotycznych. Twórcy robią wszystko, żeby zaserwować nam jak najmniej nagości i seksu na ekranie. Kilka razy wstydliwie migną nam nagie pośladki grającego Greya Jamiego Dornana, nieco częściej te, których właścicielką jest filmowa Anastasia, czyli Dakota Johnson. W końcu jak uczy nas amerykańskie kino, kobieca nagość jest bardziej na porządku dziennym niż męska. Zobaczymy również kilka gadżetów erotycznych, ale bez deprawujących interakcji.

Strony: 1 2 3 4

Top