Loading

Konrad: Gdyby ten serial był na Netfliksie, to gwarantuję, że mówiłoby się o nim w każdej korporacji i przeróżnych zakładach pracy. Na stronach głównych dużych portali mielibyśmy analizy, a w telewizji psycholodzy, powołując się na „Severance” rozmawialiby o oddzielaniu czasu wolnego od pracy. Ponieważ trafił jednak na niszową w Polsce platformę Apple TV+, to nie dotrze do tak szerokiego grona odbiorców, a wielka szkoda, bo mamy do czynienia z produkcją, która jest wybitna na wielu poziomach i być może okaże się najlepszą premierą tego roku.

Olu: …a jeśli w kolejnym sezonie będzie rozwijał się w tym kierunku, ma szansę zostać zapamiętany jako jeden z najlepszych seriali dekady. Potencjał tkwi już w samej koncepcji fabuły – na tyle zwięzłej i precyzyjnej, że zawiera się w tytule, a zarazem – otwierającej nieograniczone możliwości do refleksji.

Higiena pracy. Work-life balance. Postaw wyraźną granicę między swoim życiem osobistym a zawodowym – słyszysz zewsząd dobre rady, gdy wycierasz z łez klawiaturę swojego laptopa (przez co nie możesz zwolnić się z pracy, bo za coś trzeba będzie go później naprawić). „Ach, gdyby tylko istniała technologia pozwalająca nam z chirurgiczną precyzją oddzielić obie te strefy” – myślisz…

Tytułowe „rozdzielenie” to właśnie nowatorska procedura, która polega na odseparowaniu życia zawodowego i prywatnego. Po poddaniu się takiemu zabiegowi po zakończeniu pracy nie mamy pojęcia, co się dzieje w jej godzinach, a przebywając w miejscu zatrudnienia – nie wiemy nic o swoim prywatnym życiu. Idealne oddzielenie dwóch sfer życia może wydawać się kuszące, jeśli…

… w domu bezskutecznie usiłujemy strząsnąć z siebie resztę pracy, która jednak na ogół dopada nas – albo zupełnie dosłownie, na poziomie obowiązków, albo po prostu jesteśmy prześladowani myśleniem o pracy z całym jej bagażem. Złożonym często z chronicznego stresu, ataków paniki, poczucia przytłoczenia, przebodźcowania, etc.

…w pracy – rozprasza nas tęsknota za domem albo wręcz przeciwnie – ścigają nas prywatne demony, od których próbujemy uciec w życiu zawodowym.

K: Fajny koncept? Efekt jest jednak taki, że rozrywamy jedną świadomość i tworzymy dwie. Na poziomie duchowym tworzymy nowego człowieka. Wygląda to tak, że pierwszy człowiek żyje tylko czasem wolnym, a drugi tylko pracą. Jeszcze bardziej łopatologicznie? Z perspektywy tej drugiej świadomości życie wygląda tak, że gdy kończy pracę i wchodzi do windy, to zaraz z niej wychodzi na tym samym piętrze i rozpoczyna kolejny dzień w pracy. Nie jest w stanie odnotować urlopu – zwyczajnie bez przerwy jest w pracy – biuro to całe jej życie. Tutaj się narodziła i nie zna niczego innego – nie wie jak wygląda świat zewnętrzny. Tymczasem pierwsza świadomość, gdy wchodzi do pracy, to w sekundę mija 8 godzin i z niej wychodzi. Cała praca polega na dojechaniu do firmy.

Jest tutaj pewna niesprawiedliwość – mówiąc delikatnie. Poświęcamy w sumie samego siebie, by nie musieć pracować, ale nie jesteśmy świadomi, na czym to poświęcenie polega, bo nawet nie wiemy, jak wygląda praca i co się dzieje w biurze. To trochę tak jakbyśmy mogli oddzielić siebie imprezującego od siebie skacowanego. Jedna część z nas pije bez konsekwencji, a druga tylko cierpi.

O: W ten sposób stajemy się zakładnikami, by nie powiedzieć – niewolnikami – samych siebie. Druga część naszego „ja” pozostaje uwięziona w pracy i niemal całkowicie bezbronna wobec potencjalnej przemocy, mobbingu, manipulacji ze strony przełożonych. Nie mówiąc o odizolowaniu od dóbr kultury, rzeczywistości jako takiej (nie ma, że Facebook, nie ma że Instagram – nasze alter ego nie ma życia poza pracą i nie jest to eufemizm). Wszelkie przyjemności w rodzaju tańca, smacznego jedzenia, czy muzyki, są bardzo skąpo reglamentowane. Intymne relacje między pracownikami – zabronione. Kontakt z innymi działami ograniczony do minimum. Każdy ruch – nadzorowany przez szefostwo. Bo jak nietrudno się domyślić, to nie szczęściu pracowników rozdzielenie ma służyć w pierwszej kolejności, choć oczywiście tak jest sprzedawany do publicznej wiadomości. Chodzi w dużej mierze o zachowanie tajności pracy w korpo-gigancie, czyli firmie Lumen Industries. Nawet jej pracownicy w swoich „służbowych” wersjach nie wiedzą zbyt wiele o celu swojej pracy. Lumen karmi ich za to rozbudowaną do rozmiarów mitologii greckiej ideologią firmy. Historia i misja we wzniosłej otoczce do złudzenia przypominają fundamenty znanych nam współcześnie religii. To one mają nadać znaczenie pracy ich podwładnym i motywować ich do wykonywania codziennych obowiązków.

K: Serial pełen jest pytań o moralność, samoświadomość i poświęcenie. Sami zresztą podczas każdego odcinka żywo dyskutowaliśmy, zastanawiając się, co zrobilibyśmy w danej sytuacji. Klimat aż się wylewa z ekranu: sterylne wnętrza firmy, tajemnicza korporacja, dziwaczne działy, w których ludzie wykonują zdecydowanie niestandardową pracę.

O: Przemyślane kadry przypominają nam o stanie rozdzielenia na poziomie symbolicznym. Na szczęście – niezbyt nachalnie, ale na tyle wyraziście, że widać spójność na poziomie formy i treści. Minimalizm wnętrz i wszechobecne w przestrzeni firmowej geometryczne formy z jednej strony dają obraz uproszczonej rzeczywistości i pozornej transparentności. Z drugiej – tajemnicze drzwi i biurowe labirynty przypominają o atmosferze tajemnicy, która towarzyszy nam od pierwszego do ostatniego odcinka. Stopniowo odkrywamy kolejne jej skrawki, ale nadal razem z bohaterami błądzimy po firmowych korytarzach w poszukiwaniu prawdy.

K: Ostatnio podobnie się czułem oglądając „Lost”. Korporacja Lumon z „Rozdzielenia” to nawet taki odpowiednik słynnej Dharmy. Twórcy podejmuję grę z widzem, podrzucając różne tropy i symbole – tutaj kolory i liczby nie są przypadkowe. I podobnie jak w przypadku „Lost”, po każdym odcinku można kontynuować zabawę na forach o serialu, wspólnie szukając odpowiedzi na przeróżne pytania. Początkowo myślałem, że lepiej będzie, jeśli serial zamknie się w 9-odcinkowym jednym sezonie, ale po SPEKTAKULARNYM i trzymającym za gardło finałowym odcinku widzę, jaki potencjał drzemie w całym uniwersum. Drugi sezon może pójść w bardzo różnych kierunkach. To tak jakby bardzo dobry i najdłuższy odcinek „Black Mirror” (TU przypominamy naszą recenzję tego serialu sprzed jakichś stu lat).

O: Wśród luźnych skojarzeń oboje podczas rozmów wymieniliśmy również filmy Jordana Peele’a (mnie przyszło na myśl „To my”, a Konradowi „Uciekaj”). Serial pozwala na zanurzenie się w analizach, hipotezach i domniemaniach, z drugiej strony jednak nie jest tak enigmatyczny, jak np. trzeci sezon mojego ulubionego „Twin Peaks”, który potrafił wciągnąć wręcz w interpretacyjny trans, bez prostych odpowiedzi. W „Severance” dostajemy mapę z białymi plamami, równanie, które ostatecznie raczej da się rozwiązać, chociaż szczęśliwie efekt tajemnicy pozostaje zachowany. Do samego końca, bo finałowy odcinek – po 40 minutach utrzymywania nas w napięciu niemal bez przerwy (!) – kończy się cliffhangerem. To pokazuje, jak bardzo rozwinął się Ben Stiller jako reżyser (zrealizował 6 z 9 odcinków). Nie zapominajmy też o Aoife McArdle, odpowiedzialnym za pozostałe trzy epizody. Pod przewodnictwem Dana Ericsona stworzyli spójny, konsekwentny i intrygujący obraz świata. 

Próżno też szukać w „Rozdzieleniu” słabego punktu w obsadzie. Uwaga twórców koncentruje się głównie na losach Marka, granego przez Adama Scotta, znanego na ogół z udanych drugoplanowych ról stonowanych i ogarniętych mężów („Parks and Recreation”, „Wielkie Kłamstewka”) oraz… aroganckich dupków („The Good Place”, „Sekretne życie Waltera Mitty”). Po raz pierwszy widzę Scotta w roli głównej i tak kompleksowej, a wypada więcej niż wiarygodnie i jako everyman, i jako dwie wersje tej samej osoby po procedurze rozdzielenia. Poza intrygującymi rolami Patricii Arquette i Christophera Walkena (TAAK!) twórcy postawili na mniej znane nazwiska i mniej opatrzone twarze o „niehollywoodzkiej” aparycji – nie mam tu absolutnie na myśli braku urody, a jedynie bardziej realistyczny wygląd, którego próżno szukać w amerykańskich produkcjach głównego nurtu. John Turturro, Britt Lower, Zach Cherry i Tramell Tillman wcielają się w swoje role bez fałszywej nuty, bez szarży, za to stopniowo odkrywają przed nami kolejne cechy swoich postaci.

„Rozdzielenie” bazuje na genialnym w swojej prostocie pomyśle, który  nie tylko angażuje widza na poziomie intelektu i emocji, ale też daje wiele pretekstów do satysfakcjonującej dyskusji.

Jeśli zatem:

  • bliskie są wam klimaty sci-fi w konwencji „Black Mirror”, z realiami mniej może oderwanymi od rzeczywistości, za to delikatnie ciążącymi w stronę społecznego/etycznego komentarza
  • lubicie antyutopie
  • lubicie zanurkować w historii, doszukiwać się w niej kolejnych warstw, easter eggów i smaczków

…dajcie „Rozdzieleniu” szansę. Nie samym Netflixem człowiek żyje 😊

O&K

Top