Loading

Seans “Chłopów” Doroty Kobieli i Hugh Welchmana rozpoczynałam z wieloma pytaniami w głowie, a wiem, że nie jestem jedyna, więc może warto się z tymi wątpliwościami zmierzyć.

Dlaczego animacja? Czy w dobie filtrów i jednego kliknięcia oddzielającego nas od dowolnego niemal efektu na ekranach naszych smartfonów benedyktyńska praca kilkudziesięciu malarzy ma sens? O ile poprzedni film reżyserskiej pary – “Twój Vincent” – był malarską impresją o malarzu, o tyle w powieści realistycznej wybór takiej artystycznej drogi może dziwić. Czy nie lepiej (i nie prościej) byłoby poprzestać na aktorskiej wersji “Chłopów”?

Otóż niekoniecznie. Dostajemy bowiem film, który stoi obrazem, ale i emocjami. Umowny, efemeryczny, zmysłowy i piękny – pokolorowany świat to, mam wrażenie, rzeczywistość widziana oczami Jagny, przepuszczona przez filtr jej wrażliwości i doznań. Odzwierciedlenie znajdują tu jej eskapistyczne tendencje do uciekania od rzeczywistości w sztukę. Pozbawiona realnego wyboru i sprawczości w swoim życiu Jagna odmawiała oglądania świata w jego realistycznej surowości. Dlatego malowane kadry wydają się podkreślać subiektywny punkt widzenia, bliższy Jagnie. Inny niż u Reymonta, u którego mieliśmy zewnętrzną perspektywę – a to obserwatora, a to ludowego gawędziarza. A ukrycie najsłynniejszych młodopolskich obrazów (Chełmońskiego, Wyczółkowskiego i wielu innych artystów) w filmie pięknie osadza akcję w młodopolskich ramach.

Czy nie za współcześnie? Można się zżymać,że na fali zjawiska inflacji piękna w kinematografii współczesna uroda aktorek (przede wszystkim Kamili Urzędowskiej – Jagny, ale i Hanki granej przez Sonię Mietielicę), ich delikatność i eteryczność, bez tego przyziemnego pierwiastka, który jednak Jagusia miała w sobie z racji pochodzenia, odbiera “Chłopom” nieco realizmu. Podobnie jak naskórkowe przedstawienie chłopskiej codzienności, zwyczajów i codziennego znoju. Gdy cofniemy się o pół wieku i przypomnimy sobie “Chłopów” Jana Rybkowskiego z Krakowską, Hańczą i Gogolewskim, ale także pozostałe filmy z polskiego kina lat 70-tych, na czele z “Nocami i dniami” – wygląda na to, że od ogorzałych realistycznych twarzy mieszkańców wsi Lipka i serbinowskiego błota, w którym brodził po kolana Bogumił Niechcic, odeszliśmy daleko i że nie ma tam już powrotu.

Nie szkodzi! Wraz z upływem lat nieuchronnie oddalamy się od tej autentyczności i może czas się z tym pogodzić, przestać gonić za nieosiągalnym, za to wykreować wersję przystępną i emocjonalnie dostępną dla młodego pokolenia. Koncentracja na wątku Jagny przy zaledwie dwugodzinnym filmie z konieczności wiąże się z marginalizacją kontekstu życia chłopów. Jest to świadomy wybór twórców, który akceptuję, bo broni się nie tylko na poziomie emocji, ale – na ogół – również psychologii.

Oprócz malarskich kadrów i hipnotyzującej muzyki autorstwa L.U.C., emocje rozbudzają aktorzy. Filmowa Jagna, czyli Kamila Urzędowska i Robert Gulaczyk jako Antek, ale chyba najbardziej Mirosław Baka jako Maciej Boryna – cała ta trójka wnosi do miłosnego trójkąta całą gamę miłosnych emocji – od pożądania i namiętności, poprzez smutek i tęsknotę, aż po po odrazę i rezygnację.

para_na_film_chlopi

W gromadzie błyszczą zwłaszcza kobiety: Sonia Mietielica, Ewa Kasprzyk, Małgorzata Kożuchowska, Dorota Stalińska i Sonia Bohosiewicz. W tej adaptacji większość fabularnego ciężaru spoczywa na kobietach, silnych i bardzo świadomych rzeczywistości, w jakiej przyszło im żyć oraz pozbawionych złudzeń wobec słabości mężczyzn wokół nich, a zarazem niebezpiecznych i okrutnych, gdy uznają, że muszą dokonać samosądu. Połączenie siły i niemocy spowodowanej uprzedmiotowieniem kobiet w wiejskiej społeczności powoduje, że obierają sobie jako wroga inną kobietę, bo nie mogą zwrócić się przeciwko mężczyznom, którzy są przecież głównymi prowodyrami sytuacji zapalnych. Trafnie została pokazana zarówno psychologia postaci, jak i proces stopniowej eskalacji zbiorowego gniewu i zawiści. Jedyne, co mi nieco ciążyło, to może nieco zbyt idealistyczne przedstawienie Jagny. Może to konsekwencja bardziej subiektywnej narracji, ale przy podkreśleniu jej wyjątkowości, zabrakło mi małych kamyczków do jej ogródka, w postaci lekkiego egocentryzmu dziewczyny, pasywności i mimo wszystko braku poczucia odpowiedzialności za własne czyny. Owszem – w pewnej mierze zrozumiałych i usprawiedliwionych nawet, ale jednak występujących w jej osobowościowym pakiecie, czyniących ją kobietą skomplikowaną. Tymczasem widać przede wszystkim zachwyt twórców nad jej postacią i doszukiwanie się w Jagnie cech prekursorki feminizmu. Jakkolwiek jest to efektowne i niepozbawione trafności założenie, to jednak nieco większe zniuansowanie postaci mogłoby nadać Jagnie więcej głębi.

Ostatecznie jednak z kina wyszłam nie tylko z rozstrzygniętymi dylematami, ale przede wszystkim ze wzruszeniem, poczuciem wizualnej i dźwiękowej satysfakcji i estetycznej przyjemności. Postawienie na emocje i silne bodźce wizualne zbudują pomost dla współczesnych widzów i pozwolą odkryć Reymonta na nowo. Po niemal stu latach od przyznania mu Nobla duch Władysława Reymonta ma szansę na drugie życie w świecie. Czy na Oscara? Niewykluczone.

Ola

8/10

Top