Loading

Olu: “Sztukę kochania” Michaliny Wisłockiej, słynną biblię ars amandi dla Polek i Polaków, pierwszy raz poznałam w wieku nastoletnim w ramach irytującego zwyczaju zaglądania znajomym na książkowe półki. Otworzyłam… i przeczytałam jednym tchem. Merytorycznie, rzeczowo, życzliwie i bynajmniej nie wulgarnie o seksie… Nawet na przełomie wieków ta książka robiła wrażenie! Oczywiście sporo porad zdezaktualizowało się na gruncie światopoglądowym, z perspektywy teraźniejszości część może nawet wydawać się śmieszna, a nawet seksistowska. Ale pamiętajmy, że jak na mroczne czasy PRL-u mieliśmy do czynienia z rewolucją obyczajową na miarę tej przedstawionej w serialu “Masters of Sex”.

Konrad: Ja nie znam książki, a o samym nazwisku Wisłockiej usłyszałem dopiero przy okazji rozpoczęcia prac nad jej biografią.  Miała bardzo ciekawe życie – przy czym „ciekawe” nie znaczy ułożone/dobre. W mrocznych czasach PRL-u żyła w trójkącie, miała wielu kochanków i próbowała radzić sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn.  Dzisiaj nazwalibyśmy ją kobietę wyzwoloną lub feministką. W tamtych czasach ukrywała niektóre fakty ze swojego życia, bo jej współcześni zamiast rozważać wydanie książki, raczej myśleliby o spaleniu jej na stosie. Ze względu na to, że prawdopodobnie miała Aspergera, to i tak rzadko się hamowała i kolejne kontrowersje szybko wychodziły na światło dzienne – w kolejnych wywiadach (jej i córki), filmach dokumentalnych i teraz kinowej, pośmiertnej biografii – nie do końca zgodnej z faktami.

O: Nie do końca zgodna z faktami była również “Ostatnia rodzina”, ale skoro już przy opowieści o Beksińskim przyjęliśmy nieortodoksyjny stosunek do filmów biograficznych, zaakceptujmy konwencję i tutaj. Mogą nie zgadzać się informacje z życia „pani od seksu”, ale w filmie “Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” znajdziemy esencję losów najbardziej znanej polskiej seksuolożki, a przede wszystkim – jej dokonań.

Sztuka kochania 5 para na film

K: To nie wielki zarzut z mojej strony, a pewne stwierdzenie faktu. Sam broniłem „Powidoków”, które cierpiały na tę samą przypadłość. Może historia by trochę zyskała, gdyby Wisłocka w filmie została przedstawiona jak Religa w filmie „Bogowie” tych samych producentów. Tam znany doktor za kołnierz nie wylewał, za to nasza Michalina przez cały film jest sympatyczna, a pewne fragmenty jej biografii lub cechy ciężkiego charakteru albo zostały spacyfikowane, albo wspomniane gdzieś przez sekundę – do zauważenia dopiero po zagłębieniu się w biografię. To film – pomnik. Wajda wybudował go Strzemińskiemu, a Maria Sadowska Wisłockiej. Każde z nich widocznie miało swoje powody.

O: U Wajdy motywacją zapewne była potrzeba antykomunistycznego manifestu z perspektywy czasu, u Sadowskiej – feministyczny pazur. Sama Sadowska natomiast nie rozlicza swojej bohaterki ze wszystkich jej słabości i grzechów, ukazuje za to jej walkę o edukację seksualną Polaków, tak jak w “Dniu kobiet” skoncentrowała się na zmaganiach jednostki z korporacją.

Żeby w dobie, gdy bezpruderyjne porady i poradniki mnożą się bez przeszkód, zrozumieć wartość rewolucji, jakiej dokonała Wisłocka, trzeba przenieść się kilkadziesiąt lat wstecz. Film Marii Sadowskiej pozwala nam odbyć tę podróż do mroków Polski Ludowej, w której dzieje się to samo, co obecnie, tyle że wstydliwie i ukradkiem. Do czasów hipokryzji i obłudy, gdy mężczyznom wolno było więcej, a kobiety miały przede wszystkim rodzić dzieci i czuć wstręt do własnej seksualności.

K: No właśnie tutaj PRL nie jest szczególnie mroczny, raczej komediowy. Przypomina komunę z filmów Barei. Taki ma styl scenarzysta Krzysztof Rak. W genialnych „Bogach” było dokładnie to samo. Aha, i sądząc po komentarzach w sieci, Wisłocka jest atakowana z dwóch stron. Według jednych była za bardzo wyzwolona, a według drugich – za mało 🙂 Ci drudzy chyba kompletnie nie rozumieją, w jakich żyła czasach.

Sztuka kochania para na film 2

O: Pisząc o mrokach miałam na myśli wyłącznie stosunek do seksualności w tym okresie. Dzięki lekkiej i żartobliwej formie historia Wisłockiej, w której nie brakuje przecież goryczy i frustracji, nie przytłacza nas, widzów. To prawda, Wisłocka narobiła sobie wrogów ponad podziałami, co chyba najlepiej świadczy o tym, jak bardzo namieszała w polskiej rzeczywistości.

Muszę przyznać, że bardzo obawiałam się tego filmu. Wisłocka jako kobieta, która niosła seksualnej oświaty kaganiec przed Polakami płci obojga, zasługiwała na porządne upamiętnienie. Oglądając zwiastun byłam pełna złych przeczuć. Dowcipy wydawały się przaśne i przewidywalne do bólu, seksualne podteksty wyjątkowo grubymi nićmi szyte, a sama Wisłocka jakaś taka przerysowana i koturnowa. Szczęśliwie podczas seansu okazało się, że wszystko co najgorsze znalazło się właśnie w zwiastunie. Jeśli więc trailer Was zirytował, możecie odetchnąć z ulgą, jeśli nie – tym bardziej podnieście filmowi poprzeczkę.

Strony: 1 2

Top