„Nędznicy”: rewolucja i wyzwolenie od playbacku
I wreszcie: “Nędznicy”. Film z 2012 roku, który wywołał rozmaite reakcje wśród widzów, a we mnie i w Konradzie – zachwyt w czystej postaci. W zasadzie już samo przeniesienie musicalu Claude-Michela Schönberga na język filmu można uznać za akt odwagi. Do tej pory przecież muzyczną wersję “Nędzników” można było oglądać tylko na scenach teatralnych (w przeciwieństwie do adaptacji samej powieści – jej ekranizacji powstało już kilka).
Jakby tego było mało, reżyser Tom Hooper zrobił rewolucję godną fabuły powieści Wiktora Hugo, na motywach której powstał ten gatunkowy klasyk. Zrezygnował z playbacku, co w kontekście dotychczasowych kinowych przebojów z muzyką w roli głównej oraz faktu, że libretto “Nędzników” składa się niemal wyłącznie z partii wokalnych (!) poprzeplatanych gdzieniegdzie tylko partiami melorecytacyjnymi, było tyleż odważne, co karkołomne. Tak jak np. w “West Side Story” postanowiono na perfekcjonizm kosztem autentyczności, tak tutaj odwrócono priorytety. Jasne, śpiew “na żywo” bywa niedoskonały, ale otrzymujemy ekspresyjny ładunek, co sprawia, że wychodzi mu to tylko na dobre – w zamian za perfekcję dostajemy film naładowany emocjami.
Anne Hathaway (kolejna po Marion Cotillard aktorka, która – gdyby grała w starych musicalach – jako jedna z nielicznych uniknęłaby bycia zdubbingowaną w piosenkach) wypadła w “Nędznikach” tak przejmująco w dużej mierze dlatego, że na ekranie jest obecna nie tylko ciałem, ale i głosem.
Natomiast jeśli chcecie sobie tak po prostu posłuchać tych przepięknie napisanych piosenek, bez wizji i poza kontekstem to zdecydowanie polecam teatralne wykonania, tam gdzie był prymat muzyki nad fabułą. Ja tak robię. Nie da się mieć wszystkiego naraz (ale można mieć wszystko osobno 😉 ). To jest tak znakomite, że aż nieprzyzwoite.
Gdyby pokusić się o pewne nieuniknione uogólnienia, możemy zaobserwować, jaką ewolucję przeszły musicale. Od ukierunkowanych na najwyższą jakość tańca i śpiewu za wszelką cenę produkcji, poprzez wykorzystywanie tej konwencji w coraz szerszym zakresie, nierzadko eksperymentalnie i humorystycznie, aż po stopniowe rozluźnienie wymogów i koncentrację na emocjach i fabule.
Zdaję sobie sprawę, że w zestawieniu brakuje wielu znakomitych tytułów, również takich, które sama bardzo lubię i cenię. Niestety musiałam dokonać (bolesnego) wyboru tych, które mają dla mnie szczególne znaczenie. A jakie są Wasze ulubione musicale?
Olu
Jeśli, tak jak my, interesujesz się filmami i spodobał Ci się powyższy tekst, polub też naszą stronę na Facebooku i zacznij nas śledzić na Twitterze.