Loading

Tekst będzie zawierał spoilery odnoszące się do czterech poprzednich sezonów, ale nie zdradza fabuły najnowszego.

Na początek trochę historii, bo to nie jest powrót mało znanego serialu, a jednej z tych produkcji, które rozpoczęły rewolucję w telewizji w pierwszej dekadzie XXI wieku. Okazało się, że na małym ekranie mogą powstawać fabuły jakościowo nawet przewyższających to, co serwują nam kina. Taki był pierwszy sezon. Gdy w pilocie głównemu bohaterowi mafiozo groził, że utnie palca, oglądało się to z przeświadczeniem, że wszystko dobrze się skończy, a tu niespodzianka. Podobnie było także później. Znakiem rozpoznawczym serialu stało się tworzenie spiętrzonych problemów. Gdy ekipa miała jakąś lipę, to w momencie gdy większość scenarzystów pomogłaby im iść dalej, ci pogarszali ją jeszcze bardziej. I tak kilka razy, do tego stopnia, że wydawało się już, że nie ma rozwiązania. Nie takie numery z architektem. Michael Scofield zawsze był na posterunku.

prison break 2

Tak sobie to trwało w pierwszym sezonie, w drugim dzięki nowym czarnym charakterom też było całkiem nieźle. Spadek formy nastąpił w trzecim, a czwarty to już jedno wielkie nieporozumienie. Utworzono jakąś dziwaczną parodię „Drużyny A” i kolejne zabiegi scenarzystów miały nas tylko utwierdzić w przekonaniu, że na świecie żyje chyba z 30 osób, bo tak często przeplatały się losy bohaterów „Prison Break”.

Tyle z lekcji historii, wsiadamy w wehikuł czasu i znowu jesteśmy w 2017. Za nami powroty „Z Archiwum X” i „24”. Fox ma jakiś problem z ciekawymi pomysłami, więc odgrzewa kolejne kotlety. Przyszedł i czas na „Prison Break”. Główny bohater zginął na końcu serialu? Oj tam, oj tam, coś się wymyśli. Po tych trzech odcinkach widać, że nie myśleli za długo. Pierwszy z nich obiecuje historię będąca skrzyżowaniem starego serialu z „Homeland”. Czy Michael to aby Michael? Może przeszedł na stronę wroga i wcale już nie jest takim dobrym człowiekiem jakim był wcześniej? Przed zakończeniem sezonu nie wydam jeszcze wyroku, że już wszystko wiemy i cała homelandowa intryga została rozwiązana, ale wszystko niestety na to wskazuje. Twórcy byli blisko poszerzenia serialu o coś więcej, powrotu do tej swojej firmowej nieprzewidywalności, ale chyba ostatecznie uznali, że nie ma co się rozdrabniać. Niech Michael ucieka z kolejnego wiezienia i tyle – nie komplikujmy.

prison break 4

Sama ucieczka, która powinna być punktem kulminacyjnym, genialnym planem wprowadzonym w życie, okazuje się wydmuszką, a wielki myśliciel Michael ma pomysł, by zgasić światło i iść przez dziurę w suficie – to w sumie tyle. Nie brakuje tutaj komicznych scen w więzieniu, gdy Scofield patrzy – jak zawsze – badawczo, by potem zaprezentować swój jakże genialny plan np. przykłada gorącą ścierkę do głowy, by udawać rozpalonego. NO GENIUSZ! Jeszcze z 2 odcinki, a zje surowego ziemniaka i nie będzie musiał iść siedzieć do izolatki.

Wraz z Michaelem powraca całkiem pokaźna gromadka ludzi z poprzednich serii, tylko konsekwentnie utwierdzając nas w przekonaniu, jak mało ludzi jest na świecie, skoro ci, którzy się nienawidzą, muszą ze sobą współpracować. Jest oczywiście brat Michaela – Lincoln, Sara (najbardziej drewniana aktorka świata powraca po walce z zombie!), a nawet Paul Kellerman i kilku innych.

prison break 3

Zaskakujące jest jednak to, że ta 9-odcinkowa seria póki co jest lepsza od czwartego sezonu, ale z drugiej strony – chyba nie dałoby się zrobić czegoś gorszego. Ze strony realizacyjnej bywa różnie. Pościgi wyglądają jak z kina klasy C, ale już np. niektóre sceny w Jemenie i obraz państwa zniszczonego przez walki z ISIS wypadają całkiem nieźle. Nie udało się (może jeszcze się pojawi) wykreowanie mocnego czarnego charakteru, kogoś takiego jak dawni Kellerman i Mahone. Są jacyś terroryści, ale zupełnie bezpłciowi i nie mają za grosz tej charyzmy dwójki wymienionych panów. Kimś takim miała być chyba białowłosa tajna agentka(?), ale wraz ze swoim wspólnikiem wypada karykaturalnie. Chyba nawet jeszcze nikogo nie zabili. To się nie godzi! W ogóle jakoś to wszystko jest za grzeczne. Wróćmy do obciętego palca z pilota „Prison Break”: tutaj nie było jeszcze żadnej sceny o takiej sile, a przecież akcja rozgrywa się w miejscu, gdzie trwa wojna domowa, ludziom obcinane są głowy, a nie palce. T-Bag, który był psychopatą, tutaj tylko zadaje kilka pytań i jeszcze nikomu nie zrobił krzywdy, wrogowie najczęściej strzelają ślepakami, tajni agenci zostawiają świadków, zamiast przykładnie udusić ich cienką linką.

W sumie mamy do czynienia z z B-klasowym produktem, który można sobie obejrzeć, wyłączając myślenie. Tak to wygląda po trzech odcinkach. Jeśli czeka nas jednak jakiś twist i twórcy zdecydują się pójść w inną stronę niż ta najbardziej przewidywalna, to może jeszcze da się podnieść poziom. Ja rozumiem kolejne skoki na kasę nowymi sezonami starych seriali, ale z szacunku do widza przydałoby się popracować nad lepszymi scenariuszami. Oby było lepiej.

Konrad

Top