Loading

Konrad: O ile nie wierzę w celową pomyłkę, to już ciężko nie odnieść wrażenia, że po ubiegłorocznej aferze z #oscarssowhite postanowiono spróbować dobić do swego rodzaju rasowego parytetu. W 2016 afera, a w 2017 największa liczba wyróżnionych czarnoskórych artystów od początku wręczania Oscarów. Przypadek? Coś jest nie tak, gdy zamiast oceniania filmów, jurorzy zajmują się ich rasą lub orientacją seksualną. “Moonlight”, to nie jest zły film. Ba, jest nawet dobry, ale przynajmniej 4 były lepsze.

Moonlight Para na film

Olu: Rzeczywiście w tym roku niektórzy mogą odnieść wrażenie, że Akademia wylała dziecko z kąpielą i nominowała czarnoskórych twórców “na zapas”. Były ze wszech miar zasłużone nominacje (“Moonlight”, “Fences”) i te mocno na wyrost (“Ukryte działania”, “Loving”). Nie zmieściło się za to kilku białych aktorów, którzy stworzyli świetne kreacje (Jake Gyllenhaal, Amy Adams, Aaron Taylor-Johnson) oraz Japończyk Issei Ogata ze swoją sugestywną i wybijającą się rolą w “Milczeniu”. Skoro Amerykanie sprzeciwiają się dyskryminacji ze względu na kolor skóry (jak najbardziej słusznie), gdzie są przedstawiciele np. Japonii? Przy tej okazji na usta ciśnie się jeszcze jedno pytanie: dlaczego nie wręcza się już Oscara za całokształt twórczości  tylko daje się go chyłkiem? Uważam, że Jackie Chan powinien otrzymać swoje 5 minut na scenie.

Z ciekawostek: Nicole Kidman nie umie klaskać, a Denzel Washington w momencie przegrywania zdaje się mieć syndrom Joey’a Tribbianiego z “Przyjaciół” (jego mina, gdy przemawiał Affleck <3 ). Z kolei przemówienie Violi Davis wywołało we mnie ciarki, ale – mówiąc oględnie – nie były to dreszcze zachwytu ani wzruszenia…

Konrad: Nie będę się już rozpisywał o samych wygranych, bo o moich typach pisałem tutaj. Z jednych jestem zadowolony mniej, z innych bardziej – jak co roku.

Olu: A ja jeszcze wtrącę trzy grosze w sprawie laureatów. Bardzo lubię Emmę Stone i uważam, że w “La La Land” była wspaniała, dając swojej bohaterce jej charakterystyczną bezpretensjonalność i urok zwykłej dziewczyny, którego brakuje większości jej dość zmanierowanych koleżanek po fachu. Równocześnie zastanawia mnie jedno… Po co nominować zagranicznych aktorów, skoro i tak ma się ich później z reguły w poważaniu? Szkoda, że większość członków Akademii chyba nawet nie czuje wstydu, że nie zadali sobie trudu, by obejrzeć „Elle” z Isabelle Huppert, a moim zdaniem to właśnie jej kreacja zasłużyła na statuetkę. Chociaż przyznaję, Emma Stone pozostaje dobrym wyborem.

la_la_land_kino_para_na_film

Konrad: Jeszcze co do samej gali, to nie wiem, w jakim celu ostatnio co roku prowadzący wymyśla jakiś idiotyzm związany z jedzeniem. Na poprzednich galach była zamawiana pizza i sprzedawane wśród gości ciasteczka. Teraz z sufitu spadały słodycze. Ani to zabawne ani potrzebne. Atrakcją tego roku byli też tzw “zwykli ludzie”, którym zrobiono niespodziankę i w ramach zwiedzania Hollywood zawieziono na galę wręczenia nagród. Nie chce mi się wierzyć, że to był tylko taki zwyczajny wycieczkowy autobus. Wśród ludzi, którzy jeżdżą na wycieczki tylko po to, by zobaczyć jak mieszka Brad Pitt, łatwo o jakiegoś psychopatę i jeden z takich szaraczków mógłby np. spróbować pocałować Denzela Washingtona lub rozerwać sukienkę Nicole Kidman. Tylu milionerów nie zaryzykowało by takiej wpadki.

Po drugie, każdy wie, że to festiwal próżności (gdzieś mi mignęło, że Aniston miała sukienkę za kilkanaście milionów dolarów), ale żeby sprowadzać sobie jeszcze zwykłych ludzi i pokazywać światu: “patrzcie, jesteśmy współczesnymi Bogami, jak oni nas kochają!” ociera się o żenadę.

Strony: 1 2 3

Top