Starzeję się. Nie zachwycają mnie kolejne filmy dla młodzieży. Tak było już z „Igrzyskami śmierci”, tak też jest teraz i to ze zdwojoną siła. „Nerve” zbiera całkiem niezłe opinie, ale widocznie już dawno temu przestałem być w jego grupie docelowej, chyba nawet nigdy w niej nie byłem, bo zawsze trochę mi brakowało do wrażliwej, inteligentnej, INNEJ NIŻ WSZYSTKIE nastolatki. Jeśli też nią nie jesteś i nigdy nie byłeś, to daruj sobie wyjście do kina.
Ach te filmy z potencjałem, te zmarnowane pomysły, scenariusze, które wykoleiły się na stacji z producentami łaknącymi swoich ciężkich cebulionów. Oto kolejna taka produkcja, która MOGŁA BYĆ wielka jak te litery, ale nie jest.
Niedaleka przyszłość. Ludzie uzależnieni są od telefonów komórkowych i portali społecznościowych, słuchawki powoli zaczynają wrastać im w rękę i jeśli nic się nie zmieni to ludzkość wyewoluuje w kroczące telefony z androidem zamiast mózgu. Niezwykłą popularnością cieszy się gra w wyzwania, a ci, którzy mają ją w telefonach, dzielą się na graczy i obserwatorów. Ci pierwsi wykonują kolejne polecenia tych drugich i dostają za to sporo kasy, sławę i uznanie. Każde wyzwanie jest nagrywane telefonem i z czasem zwiększa sie ich trudność. Gra zaczyna rządzić graczami.
Powyższy opis właśnie pokazuje czym mógł być ten film, bo ogólne założenia są zacne. Zamiast mrocznej wizji przyszłości, otrzymujemy pozbawiony wszelkich ambicji nudny i powtarzalny film akcji, w którym głównymi bohaterami są nastolatki.
Fabuła sprowadza sie do takiego oto schematu:
Bohaterowie otrzymują zadanie – wykonują je.
Bohaterowie otrzymują kolejne zadania. No, teraz im się nie uda. A jednak! Bohaterowie otrzymują kolejne zadani. No nie, no teraz im się nie może udać! Wow!
I tak dalej do samego finału przy którym mój osobisty żedanometr wystrzelił wysoko w górę.
Gdy fabuła odrobinę ucieka od tego schematu to dostajemy pojedynek na popularność w szkole. To zwyczajnie nie jest film dla dorosłych ludzi.
Ciężko pisać ten tekst bez wracania do „a mogło być tak pięknie”, bo gdzieniegdzie są kolejne niewykorzystane szanse, które wręcz przypominają znajdźki w GTA. Tutaj masz zadanie: znajdź wszystkie niewykorzystane pomysły, a zobaczysz ukrytą wersję reżyserską. Z tym że wcale nie.
Weźmy samą grę, która na początku przypomina sztuczną inteligencję, niczym Skynet z Terminatora, ewentualnie projekt prowadzony przez krwiożercze korporacje przyszłości. Ostateczne rozwiązanie jest oczywiście jednym wielkim rozczarowaniem.
Dobór aktorów to też jakieś kuriozum. W głównej roli została obsadzona 25-letnia nastolatka (Roberts), która podkochuje się w trzydziestoletnim nastolatku (Franco). Serio? Nie było młodszych?
Oglądanie „Nerve” jest jak oglądanie reality show. Fabuła sprowadza się do zadań, a w ramach dramaturgii dostajemy potyczki popularnej z niepopularną, jest też jakaś miłość i przygoda – tak nudne i niezaskakujące, że aż szkoda zużywać klawiaturę.
Jak pisałem na samym początku, film może się spodobać nastolatkom. Starcom zbliżającym się do trzydziestki już niekoniecznie.
3/10
Konrad Flis