Loading

This is [not really] a man’s world

Mamy do czynienia z odwróceniem ról, które jeszcze do niedawna dominowały w kinie – Beth ze swoją ambicją, obsesją rywalizacji, niemałym ego, skłonnością do autodestrukcji, nieskrępowanym konwenansami erotyzmem i unikaniem emocjonalnego przywiązania, przywodzi na myśl męskie charaktery. To mężczyźni pojawiają się jako postaci poboczne – pełniąc rolę hmm… „dziewczyn Bonda”, wyłączywszy brak sensacyjnych wątków. Chłopcy Beth pomagają, wspierają, pełnią określone role w jej życiu.

Ale inaczej niż wiele kobiet torujących sobie drogę w męskim świecie, Beth jest jednocześnie szalenie kobieca, stylowa i przywiązuje dużą wagę do swojego wyglądu. Do niedawna w kulturowym przedstawieniu zajęć uznawanych za nerdowskie królowały stereotypowe brzydule (oczywiście ta brzydota w ujęciu hollywoodzkim musi być wzięta w wyraźny cudzysłów) lub nie mniej stereotypowe chłopczyce. 

Rycerze królowej

W serialu nie ma wiodącego i oczywistego wątku romansowego, co też może być odbierane jako powiew świeżości i stosunkowo nowa tendencja w serialach z bohaterką kobiecą w roli głównej. Beth może mieć swoje potrzeby, zauroczenia, romanse i przygody, ale nie ukrywa, że to szachy są jej życiową miłością, a kochankowie płci obojga są traktowani nie tyle może jak figury szachowe, co – mniej lub bardziej istotne, ale jednak – epizody. 

Szachowi i życiowi sekundanci Beth – zwłaszcza Harry Melling jako Harry Beltik i Thomas Brodie-Sangster jako Benny Watts to również ciekawe i wyraziste kreacje drugiego planu. Zostaje w pamięci postać woźnego (Billy Camp), który otworzył Beth drzwi do szachów. Podobnie postać zagrana przez Marielle Stiles Heller – ta z kolei wypełnia chyba najważniejszą lukę w życiu młodej szachistki, a której niedopowiedziana historia wybrzmiewa jak ostrzeżenie przed porzuceniem własnych marzeń i potencjału.

para_na_film_gambit_krolowej_Dorocinski

Nasz człowiek na Netflixie

Zrozumiałe zainteresowanie budzi obecność w produkcji Marcina Dorocińskiego grającego najlepszego szachistę – Borgowa. Dorociński pojawia się głównie jako enigmatyczny symbol, odpowiednik Bossa w finałowym etapie gry, czyli ostatecznej przeszkody na drodze do wiktorii.  I w tej wyważonej roli sprawdził się świetnie. Rola ważna, by nie powiedzieć kluczowa, co niekoniecznie przekłada się na czas dany postaci. Niemniej uspokajam miłośników polskiego aktora – jest go znacznie więcej niż Rafała Zawieruchy jako Polańskiego w “Pewnego razu w Hollywood”. Patrząc na Borgowa oczami Beth odczuwamy respekt, szacunek i mimowolny lęk. To nie pierwsza rola Dorocińskiego w produkcji zagranicznej – pamiętamy choćby barwny humorystyczny epizod z “Małżeńskich porachunków”. Oby jak najwięcej Marcina Dorocińskiego w światowym kinie. 

Strony: 1 2 3

Top