Sezon na kino: co jest grane? Oto filmy do obejrzenia w marcu na dużych ekranach! Zobacz, co obejrzeć, a czego się wystrzegać.
Zanim na drzewach na dobre pojawią się liście i owoce, na grządkach warzywka, a na trawnikach psie kupy, mamy czas urodzaju w kinach. W tym roku obrodziły nam całkiem zacnymi produkcjami. Lista tytułów w repertuarze i plakaty kuszą, obiecują wiele i rodzą dylematy. Na co pójść w pierwszej kolejności, a na co w ostateczności, by pośmieszkować nieco? Ja również padłam ofiarą tego niezdecydowania, nie wiedząc, którą produkcję wyróżnić (lub zganić) recenzją. Owocem moich rozterek jest poniższe zestawienie filmów, które widziałam, a które ciągle jeszcze możecie obejrzeć na dużym ekranie. Niektóre z nich miały swoją premierę jeszcze w styczniu, inne dopiero zobaczymy w kinach.
Uwaga! Ostatni dzwonek – niedługo spadną z afisza:
La La Land
O, przewrotności. Moim zdaniem to, co stało się na oscarowej gali, w moich oczach tylko podnosi wartość tego słodko-gorzkiego filmu. Jak wszyscy wiemy, twórcy “La La Land” napisali scenariusz do swoich własnych losów. Dodatkowo ta w gruncie rzeczy wcale nie blockbusterowa produkcja padła ofiarą przehype’owania i przepromowania. A szkoda.
Nadal macie szansę, by musical Chazelle’a zobaczyć na kinowym ekranie. Sami zobaczcie, czy ten film zostanie w Waszej świadomości na dłużej, czy dołączycie do grupy pod szyldem “o co tyle hałasu”.
Oto moje zachwyty nad “La La Land” i trzy grosze Konrada – kryptomusicalofila. Kasy za bilety nie wracamy, jakby co.
Dla kogo:
Dla marzycieli mierzących się na co dzień z realizmem i tych, którzy lubią rozsmakowywać się w szczegółach, nawiązaniach i realizacyjnej perfekcji.
Moja ocena: 9/10
Milczenie
Martin Scorsese w innej odsłonie. Zrobił film na swoich warunkach, według swojego kaprysu. Film, który podzielił widownię. Ja jestem po stronie entuzjastów. Przytoczę moją opinię z Facebooka, coby się nie dublować:
„Milczenie” Martina Scorsese to dojrzały i nieoczywisty film, który kryje w sobie religijny dyskurs. Każdy, kto widział „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, powinien zdać sobie sprawę z tego, że gdy Martin robi film religijny, nie znajdziemy tam bezkrytycznego podejścia do wiary, a raczej relatywizm. I rozprawienie się z postkolonialną mentalnością, która białym ludziom od wieków każe ingerować w obce kultury w przekonaniu o swojej wyższości. Jezuici, którzy przybywają do Japonii, by odszukać swojego kapłana i głosić słowo Boże, z miejsca zyskują bezgraniczną miłość prostych ludzi, ale dopiero konfrontacja z racjonalnymi i wykształconymi Japończykami obnaży ich słabości. Racjonalne argumenty wymierzone przeciwko misjonarzom są pod pewnymi względami niepokojąco trafne. „Milczenie” stawia pytania: czy rzeczywiście chrześcijanie mieli prawo, by ingerować w dusze prostych ludzi, jeśli to wiązało się z ich (Japończyków) pewną śmiercią? Czy w religii jest miejsce na pragmatyzm i wolę przetrwania? Czy kompromis = słabość? Udane role Drivera i Garfielda, pasujących do ról młodych księży-idealistów, ciekawe pojawienie się Neesona, ale moje i Konrada serca podbili azjatyccy aktorzy, zwłaszcza Issei Ogata w roli starego samuraja – naczelnika. To niepojęte, że tak barwna i cudownie niejednoznaczna kreacja nie doczekała się nominacji do Oscara.
Dla kogo:
Dla tych, którym nie straszne są długie filmy o powolnym rozwoju akcji i pokazywanie tego samego zdarzenia z dwóch perspektyw, także dla tych, którzy mają słabość do epistolarnej lub pamiętnikarskiej narracji.
Dla miłośników kina refleksyjnego, nie będących ani bezkrytycznymi wobec historii kościoła, ani zacietrzewionymi przeciwnikami chrześcijaństwa. Dla relatywistów.
Moja ocena: 9/10
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej
…czyli opowieść o tym, jak Wisłocka niosła seksualny kaganek oświaty i uczyła Polaków świadomej miłości fizycznej. Owszem, zwiastun nieco mnie zażenował, ale już na filmie było raptem kilka momentów, gdy zazgrzytałam zębami, a im dalej, tym lepiej. Pod tym linkiem znajdziecie naszą recenzję biografii rodzimej piewczyni seksu.
Dla kogo:
Dla lubiących PRL-owski klimat w nostalgicznej i życzliwej otoczce, dla miłośników sztuki kochania, także w fizycznej formie i na ekranie, dla tych, którzy chcą mile spędzić czas i czerpać z seansu pozytywną energię, dla par.
Moja ocena: 8/10
Moonlight
Naturalnie nie mogło w zestawieniu zabraknąć laureata Oscara, Kopciuszka oscarowej gali. Zanim skwitujecie go słowami: “o, film o czarnym geju, proste”, obejrzyjcie go i dopiero później wydajcie swój własny werdykt.
Mnie “Moonlight” zauroczył na poziomie formy oraz swoim gęstym klimatem, zwłaszcza pierwszą częścią z Mahershalą Alim, który w moich oczach zdobył Oscara całkowicie zasłużenie (mimo że kibicowałam Shannonowi). Naszą recenzję filmu znajdziecie tutaj.
Dla kogo:
Dla osób z otwartą głową, dla tych, których interesują problemy społeczne także poza ich kręgiem kulturowym, dla sympatyków kina niezależnego ze wszystkimi jego niedoskonałościami i dla tych, którzy cenią niuanse i artystyczne zabiegi w filmie.
Moja ocena: 8/10